poniedziałek, 1 lutego 2021

Nie ilość lecz jakość | Krzysztof Wójcik

Gdynia,12.01.2003r.

Wywiad z Krzysztofem Wójcikiem, pastorem Kościoła Zielonoświątkowego Koinonia w Gdyni

Piotr: Jak to się stało, że budynek, który właśnie miałem przyjemność zwiedzić i w którym wyczułem taką rodzinną atmosferę stał się waszą własnością?

Krzysztof: Najpierw gromadziliśmy się w Domu Kultury w YMCA, tam wynajmowaliśmy salę, wszystko było dobrze do czasu, gdy pojawiła się grupa byłych katolików i równolegle przebywali w drugim pomieszczeniu; ich nabożeństwa były zupełnie inne niż u nas, były bardzo głośne, często były to zamknięte spotkania. Któregoś dnia zainteresował się tym jakiś jezuita, przyszedł najpierw do nas, potem do nich; potem pojawił się artykuł w pewnej gazetce; dalej zainteresował się tym Urząd Miasta, poszło to do Warszawy i Zarząd YMCA zakazał wynajmowania pomieszczeń żadnym wyznaniom, chociaż odbywają się tam kursy jogi, im od razu wymówiono, a nam, ponieważ w YMCE uznali, że dobrze im się z nami współpracowało, mogliśmy tam zostać do czasu, aż coś sobie znajdziemy. Szukaliśmy, rozsyłaliśmy wici, modliliśmy się i pościliśmy. Mieliśmy przez 11 lat uzbierane trochę pieniędzy (bardzo nam pomogła w tym działka, którą dostał mój teść /Jan Krauze/ od pewnego człowieka, którym wcześniej się opiekował, mył, żywił), ale wszędzie ceny były wysokie, przekraczające nasz budżet. Często przechodziłem koło pewnego ogłoszenia i któregoś dnia zdecydowałem się pójść do biura nieruchomości, tam podali mi adres, poszedłem, zobaczyłem ten budynek, a już oglądałem wiele różnych, no i stwierdziłem: wygląda jak zbór trochę. Było trzech chętnych jeszcze do kupna a ja zdecydowałem, że to biorę i wyobraź sobie, że się nie targowałem, a jeszcze mi opuszczono dosyć sporą sumkę. W momencie, kiedy przyniosłem pieniądze, a już podpisałem umowę, pojawili się wszyscy trzej chętni i się zmartwili. Takim dodatkowym potwierdzeniem Bożego prowadzenia były wizje, które miała pewna siostra, w których widziała ten budynek i po przeprowadzce zdziwiła się, że przecież już go zna. Tak więc, zrobiliśmy remont przeprowadziliśmy się i jesteśmy już tu ponad 5 lat. Jest nas coraz więcej (podczas nabożeństwa wszystkie pomieszczenia są zapełnione), chociaż nie ogłaszamy się, nie jesteśmy w centrum miasta, nie robimy zewnętrznych ewangelizacji. Ludzie znajdują nas np. w Internecie, przez innych ludzi. Niezbyt chętnie przyjmujemy osoby z innych zborów. Jest już trochę ciasno, ale póki Bóg nie prowadzi nas gdzieś dalej... Ten zbór stawia na jakość, nie na ilość, lecz głównie na jakość, jakość życia, patrzymy jak się ludzie zmieniają.

 EKUMENIZM

P.: Kilka lat temu, z okazji tygodnia ekumenicznego, w styczniu, odbyło się nabożeństwo w kościele Baptystów w Gdańsku, na którym przedstawiciele kilku wyznań mówili krótkie kazania. Również ty miałeś tam swoje 15 minut. Pamiętam, że to, co mówiłeś było dla mnie taką iskrą i potwierdzeniem tego, co działo się w moim sercu. Na drugi dzień podjąłem decyzję, że swoje życie oddaję Jezusowi. A mówiłeś wtedy o budowaniu życia na skale, lub na piasku na podstawie ew. Mateusza 7,24-29. Zatem było to nabożeństwo ekumeniczne, a ekumenizm to współpraca i szukanie porozumienia między różnymi kościołami. Według ciebie, w jakim zakresie jest możliwe takie porozumienie?

K.: Jezus wyraźnie powiedział w swojej modlitwie, kiedy już opuszczał ziemię: Ojcze, proszę, aby ci, którzy są moi, byli jedno w nas, ale dodał: w prawdzie Twojej. I w ekumenii te słowa się omija, głównie się podkreśla, aby byli jedno, ale bardzo ważne jest, aby byli jedno w prawdzie Twojej. A więc, to, co jednoczy wszystkich chrześcijan, różne wyznania, różne kościoły to musi być prawda, czyli ewangelia, czyli Chrystus. Jeżeli się głosi innego Chrystusa, to już wtedy nie jest prawda, to jest wtedy źle pojmowana tolerancja. Wyobraźmy sobie np. kierowców, którzy mówią: mnie przepisy nie obowiązują, mnie obowiązuje tolerancja, dlaczego nie jesteś tolerancyjny policjancie? Są pewne przepisy, czy to moralne, czy drogowe, etyczne i tak samo jest w kontakcie z Bogiem, są pewne zasady. I dlatego, ja uważam, że ekumenizm może być w tych ramach, w ramach prawdy, w ramach ewangelii Jezusa Chrystusa, jeżeli się inaczej głosi, to wtedy możemy mówić o spotkaniach towarzyskich. I Jezus również spotykał się z faryzeuszami.

P.: Jeżeli jesteś zaproszony to idziesz?

K.: Jeżeli jestem zaproszony, to nie mówię: nie, ale osobiście nie dążę do ekumenii, łączenia kościołów, ja mam jedność z ludźmi, którzy żyją w ramach ewangelii i nie ma problemu, jaką kto ma „tabliczkę”, jeżeli jesteśmy jedno, my się porozumiemy, jeżeli nie jesteśmy, to nawet takie spotkania do niczego nie doprowadzą, tylko musimy być grzeczni dla siebie i tolerancyjni i na tym się kończy. Ty mówiłeś, że usłyszałeś ewangelię, ja nie mówiłem o czymś, czego bym się wstydził, ja mówiłem ewangelię, jaki jest Chrystus i to było najważniejsze przesłanie.

 WIECZERZA PAŃSKA

P.: Goszcząc u nas w zborze w grudniu, mówiłeś, czym nie jest Wieczerza Pańska, czy mógłbyś to w skrócie powtórzyć?

K.: Wieczerza Pańska nie jest eucharystią; eucharystia z greckiego jest to dziękczynienie, a wiadomo, że Wieczerza nie jest dziękczynieniem, dziękczynienie wypływa z tego, jesteśmy wdzięczni za to, co uczynił Chrystus; nie jest to transsubstancjacja, ponieważ nie wierzymy w coś takiego, jak przemienienie dosłowne opłatka, chleba w ciało, czy wina w krew. Pan Jezus powiedział: to jest ciało moje, ale też powiedział: ja jestem drogą, drzwiami, itd., więc literalnie mamy to traktować? Jezus powiedział: czyńcie to na pamiątkę (jako symbol); Wieczerza Pańska nie jest też consubstancjacją, czyli obecnością mistyczną Chrystusa w Wieczerzy (szczególnie w tym momencie); nie jest też mszą – msza oznacza ofiarę i taka ofiara (przebłaganie za grzechy) nie może się odbywać co jakiś czas, ciągle powtarzać, bo już raz na zawsze się dokonała.

P.: Powiedz, dlaczego te znaczenia są tak powszechnie przypisywane temu zwyczajowi?

K.: Biblia nas uczy, że mamy wszelkie wnioski wyciągać z Biblii. Jeżeli takie interpretacje są, tzn., że to jest tradycja. Pan Jezus powiedział, że mamy być jak dzieci, również w interpretacji Biblii, mamy podchodzić do Pisma Świętego z czystym umysłem, wyciągać z niego i być posłusznym temu Pismu, a nie przemieniać wg tego, jak my chcemy, żeby było. Pismo zawsze interpretuje się w całości, nie w danym fragmencie, więc trzeba znać Ducha tego Pisma, a nie literę; co Pan Jezus zrobił, dlaczego, jakie były okoliczności, to jest egzegeza tekstu – wyjaśnienie, więc bierze się jak najszersze znaczenie. A dlaczego powszechnie...? Pan Jezus powiedział, że jest wygodna droga, szeroka droga i wielu na nią wstępuje, a więc jest to droga, na której nie trzeba wysiłku i jest wąska droga, na której wysiłek jest potrzebny i niewielu na nią wstępuje, jest również wąska brama, przez którą niewielu przejdzie. Ludzie myślą, że tam, gdzie jest wiele ludzi, tam jest prawda, no bo tyle ludzi nie może się mylić – to jest myślenie psychologiczne – wielość oznacza prawdę. Kiedy Jezus czynił cuda – wielu chodziło za Nim, ale kiedy zaczął wymagać – niewielu zostało przy Nim. Człowiek chce być niezależny. Ewa chciała być jak Bóg – niezależna. Stąd bierze się błędna interpretacja Pisma, że nie chcą badać, bo jak się dowiedzą prawdy, będą musieli ulec, to jest uczniostwo, Paweł mówi, że jest niewolnikiem, sługą.

HARRY POTTER

P.: 2 lata temu ostrzegałeś przed kupnem książek o Harry Potterze, teraz w naszym kraju możemy mówić o „potteromanii”. Czy rzeczywiście te książki są tak szkodliwe, w czym tkwi istota zagrożenia? Zobacz: dzieciaki rezygnują z TV, komputerów i biorą się za czytanie książek, treść książek zachęca do ruszania głową, książki te posiadają ciekawą fabułę, pierwszy tom otrzymał trzy wyróżnienia za „Najmądrzejszą książkę”. Posłuchaj tych opinii: Dr Grzegorz Leszczyński, krytyk literatury dla dzieci, z Uniwersytetu Warszawskiego: Harry Potter to opowieść na wskroś chrześcijańska, klasyczna baśń – bardzo unowocześniona, umieszczona we współczesnym tle, ale oparta na ciągle klasycznych wzorcach. Jest w niej zło i dobro, które w końcu zwycięża. Tak jak w klasycznych baśniach, mówi się tutaj o wartościach najprawdziwiej i najgłębiej chrześcijańskich. Ojciec Tomasz Dostatni, dominikanin: Powieść utrzymana jest w konwencji baśni lub, jak się dzisiaj mówi, fantasy. Krytykowanie magii i czarów w książce, to podważanie zasad, na których opiera się literatura dla dzieci. Baśnie braci Grimm i Andersena; „Kopciuszek” czy „Alicja w Krainie czarów” – to wszystko jest utrzymane w podobnej konwencji: Głównym tematem „Harry'ego Pottera” nie jest magia, ale walka ciemności i jasności. W powieści bardzo wyraźnie pojawiają się wartości chrześcijańskie – np. przebaczenie, przyjaźń i miłość, a oskarżanie książki np. o satanizm, to jakieś nieporozumienie.

K.: Artykuł, który napisałem 2 lata temu zarzucał, że te książki propaguje się w szkołach i wciska się na siłę ludziom, ja nie ostrzegałem, że to jest straszne, złe itd., oczywiście napisałem, z czego prawdopodobnie czerpała inspiracje Rowling, jej wypowiedzi, ale przewodnią myślą było to, żeby ani szkoły, ani ludzie nie wciskali nikomu tych książek, niech one sobie będą, kto chce niech czyta, ale niech nie zmusza, żeby moje dziecko czytało, tak samo jak ludzie nie chcą, żeby zmuszać do czytania Biblii, ja również nie chcę, żeby zmuszano do czytania Harry Pottera. A narzuca się nie tylko w szkołach, jest ogólna presja społeczna. Ja akurat nie chcę, aby moje dziecko czytało, będę mu wyjaśniać – dlaczego. Jeżeli chodzi o wartości chrześcijańskie, to chcę powiedzieć, że nasza cywilizacja jest oparta na chrześcijańskich wartościach, i neopoganizm, czy new age zapożycza te wartości, ponieważ te wartości są humanitarne, występują normalnie w ludzkiej naturze, bo człowiek, mimo, że jest zepsuty, to jednak posiada te wartości humanitarne, ale to nie są wartości stricte chrześcijańskie, bo te wartości istniały przed chrześcijaństwem, więc ten argument jest dla mnie śmieszny. Jeżeli chodzi o dobro i zło, w starych bajkach Grimm, czy innych, jest wyraźnie odróżnione dobro od zła i zła postać zawsze przegrywała, była brzydka, dobra – była piękna, zawsze był wyraźny kontrast, zresztą tak jest u Tolkiena. U Pottera mówi się, że jest dobra magia...

P.: Ale np. w Kopciuszku też jest dobra magia, jest wróżka...

K.: Tak, są te rzeczy, ale tutaj nie ma czegoś takiego, jak dokładna instrukcja, receptura zrobienia jakiegoś napoju miłosnego, trucizny itp., a u Harry Pottera są księgi magiczne i wyraźne receptury, dokładnie przeniesione z magicznych ksiąg okultyzmu, (np. współczesny ruch czarownic i czarowników wicca, stosujący białą magię), tam symbolika okultystyczna przeważa i jest myślą przewodnią.

P.: No tak, ale autorka twierdzi, że magia jest tylko tłem do całej historii...

K.: W ideologii satanizmu, czy wicci nie ma czegoś takiego, jak zło i to wyraźnie widać u Harry Pottera, nie ma tego rozróżnienia, Harry Potter używa kłamstwa, zdradza swoich przyjaciół, miał wyraźny zakaz w szkole, przekracza ten zakaz, zostaje nakrzyczany, ale dyrektor mówi: OK. zrobiłeś, dobrze zrobiłeś; zobacz: jest zamazana różnica między dobrem i złem, ludzie tego nie zauważają, ponieważ jest to filozofia, która prowadzi do zamazania granicy między dobrem, a złem i zobacz: w satanizmie i w wicce dobro jest tylko wtedy, kiedy służy tobie, a w chrześcijaństwie dobro jest niezależne – tylko Bóg jest dobry, a tutaj jest dobro bardzo praktyczne, a więc u Harry Pottera dobre jest, jeżeli to zadziała – pragmatyzm; i dzieci nasze są tak prowadzone, że jeżeli coś służy mnie, to to jest dobre, czyli jeżeli mam mieć jakiś owoc używam wszelkich środków, cel uświęca środki. I tego ludzie nie zauważają. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale ruszył cały przemysł magiczny: witch (czarownica) – komiksy, książeczki dla młodzieży i tam są taroty, przedmioty magiczne, wróżby, jak komunikować się z duchami. W starych baśniach magia, czary są zmyślone, a Rowling używa autentycznych postaci, autentycznych przepisów. W Potterze występuje architektura angielska, dziecko, jak czyta, to widzi; jest zatarta granica między fantazją a rzeczywistością, a w bajkach jest wyraźnie, że jest to bajeczna kraina. U Pottera masz mugole, czyli ludzie tacy jak my, którzy nie znoszą czarów, magii życia, oni są źli, ich trzeba tępić; czyli normalni ludzie są stuknięci, a ludzie zajmujący się magią, czarami są fajni, atrakcyjni. Rowling, jako autorka nigdy nie powie oficjalnie, że miała to na myśli. Kolejne tomy są coraz grubsze, coraz brutalniejsze, w drugiej części jest dużo krwi, dziecko wzrasta z tymi książkami, jemu się to zaczyna podobać. Dlatego ja twierdzę: dobra, ok., jeżeli twoje dziecko chce to czytać, to czytaj z nim i wyjaśniaj; ja nie jestem taki, że: o nie, nie, spalić Harry Pottera, nie, absolutnie, ale rodzice powinni wiedzieć, co dziecko czyta. Rodzica chrześcijanina Duch Św. prowadzi i pokaże, co jest złe; ja nie jestem uprzedzony, ale uważam, że jest wiele książek bardzo cennych, które dziecko może czytać i powinno (np. Nienackiego, czy Przygody Tomka wśród Indian itd.), ale Harry Potter jest bardzo niebezpieczną książką, dzisiaj się promuje magię, bo pasuje ludzkiej naturze, dobrze się sprzedaje, magia, czary dają niezależność człowiekowi, on może kreować rzeczywistość, zmieniać. Rowling mówi o świecie dziecka, ale ten świat dziecka jest wynaturzony, dziecko ma wykształconą moralność – jak dziecko może mieć wykształconą moralność? Po to są rodzice.

P.: Jak twoja córeczka kiedyś sięgnie po Harry Pottera, co jej powiesz?

K.: Na pewno zadawałbym mnóstwo pytań, więc nie ja bym mówił, ale dziecko. I te pytania powodowałyby myślenie i takie metody stosuję również w przedszkolach, gdzie uczę angielskiego, jeżeli po lekcji dziecko opowiada mi zachwycone o Harry Potterze, ja zadaję pytania, wtedy dziecko po raz pierwszy zaczyna myśleć, zastanawiać się, musi przecież obronić to, a ja naprowadzam dziecko poprzez pytania, tak samo było z Pokemonami, ja w ten sposób, można powiedzieć, wyleczyłem swoje grupy, w których uczę dzieci. Dziecku nie można zabronić, ono musi samo zobaczyć, pomyśleć, ale potrzebuje w tym naszego naprowadzenia, bo już jest przygotowane przez marketing, reklamę, presję środowiska (kupują chipsy, tam Hatty Potter, koszulki, zabawki itd.).

P.: Jakie pytania zadajesz takiemu zapalonemu młodemu czytelnikowi?

K.: To zależy od sytuacji, od dziecka, dlatego nie mam gotowych pytań, ale przede wszystkim pytam się, czy Harry Potter jest dla ciebie wzorem, czy chciałbyś być jak Harry Potter, jeżeli powie, że tak, to dalej się pytam, czy Harry Potter jest mężny, no nie, mówi, nie jest mężny, dalej: jakie ma wartości, dlaczego skłamał, dlaczego robi pewne rzeczy kosztem swoich przyjaciół, one nie wiedzą, co odpowiedzieć, a widzą, że ja znam tą książkę, że czytałem i mnie ona nie zachwyciła i zaczynamy rozmawiać, chociaż niektóre nie chcą rozmawiać, np. pewna nastolatka nie miała argumentu, zbudowała sobie świat, który raptem ja burzę, łzy napływają i ona nie chce rozmawiać. Pytam się również: co z tego wziąłeś, czego się nauczyłeś, czy to zmieniło twoje życie, czy jesteś lepszym człowiekiem. Dzieci potrzebują autorytetów, jeżeli autorytetem jest Harry Potterr, to rodzice nie są autorytetem, oni są mugolami. Po dyskusji internetowej z fanami Harry Pottera niestety, nie mogę powiedzieć, żeby Harry Potter przynosił dobre owoce, ja chciałem dyskutować, wymieniać poglądy, oni mnie z błotem mieszali, ich zachowanie było makabryczne, jakby mogli, to by mnie zabili, byli bardzo agresywni. Był tylko jeden człowiek, który podjął ze mną polemikę i mu się bardzo podobało. A więc owoc, owoc, który przynosi czytanie takich książek jest. Mamy mnóstwo alternatyw, dlaczego to jest dobre, a tamte są złe, mamy przecież Misia Puchatka, dzieci, które wcześniej oglądały Pokemony, teraz zachwycają się Misiem Puchatkiem, tam są rzeczywiście wartości, bo Kubuś Puchatek uczy pewnych wartości, u Harrego Pottera musimy to wydobyć, gdzieś znaleźć, w Puchatku jest to przewodnią myślą.

P.: Widziałeś już najnowszy film z Harry Potterem?

K.: Tak, i muszę powiedzieć, że jest dość nudny, zresztą młodzież też się tak wypowiada i rzeczywiście są dłużyzny, książka natomiast jest dobrze napisana. Dlatego ja nie zniechęcam wierzących do Pottera, ale mówię: bądźcie przygotowani, rozmawiajcie ze swoimi dziećmi, apostoł Piotr mówi: zawsze bądźcie gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej, lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem.

NAWRÓCENIE

P.: Opowiedz: jak ty poznałeś Jezusa?

K.: Jako dziecko byłem bardzo religijny, bardzo pragnąłem Boga, miałem takie przeżycia mistyczne, moi rodzice, chociaż byli katolikami, nie chodzili na msze, w wieku dojrzewania zbuntowałem się, ale w sercu chciałem, żeby mnie ktoś przekonał, że jest Bóg. Poznałem taką dziewczynę wierzącą, ona zaprowadziła mnie na nabożeństwo, ja myślałem: no teraz pokażę tym sekciarzom, ale tam zobaczyłem, że ludzie mają taki indywidualny kontakt z Bogiem, bardzo osobisty, bardzo mnie to pociągnęło i sam chciałem mieć taką społeczność, taki kontakt z Bogiem. Przez rok czasu szukałem, byłem też u metodystów, w pewnym momencie pojawił się mój kuzyn, z którym niezbyt dobrze żyliśmy i on jakiś odmieniony do mnie przychodzi, zaczął mówić o Bogu, a ja chciałem go sprawdzić i zbijałem wszystkie jego argumenty, a gdy już nie miał argumentów ja zacząłem pragnąć, żeby mi mówił obojętnie co, ale o Bogu, i gdy powiedział, że jest w kościele zielonoświątkowym, ja mówię: no to jedziemy, a on, że nabożeństwo jest dopiero w niedzielę, dziś jest tylko młodzieżowe, no to jedziemy na młodzieżowe, byłem tak zdesperowany i zdeterminowany, żeby ktoś mi pokazał te relacje z Bogiem. Pojechaliśmy, rozmawiałem z różnymi ludźmi, na drugi dzień była ewangelizacja, w niedzielę też była ewangelizacja, ja wychodziłem do przodu, bo nie wiedziałem dokładnie, o co chodzi w tym wszystkim, co to znaczy oddać życie Jezusowi, mówili mi, że mam coś odczuwać, nic nie czułem, to myślałem, że chyba się źle nawróciłem, miałem rozterki, chodziłem do zboru i do kościoła katolickiego, aż w końcu uklęknąłem sam przed Bogiem (już bez powtarzanych modlitw, bez ewangelistów) i mówię: Boże, wszyscy co innego mówią, pokaż mi, jak jest naprawdę, czy jesteś realny, bo czytam ewangelię, a tu jakieś bajki. I wtedy zmieniło się coś w czytaniu Biblii, miałem bardzo potężny głód, czytałem, czytałem non stop, modliłem się, zacząłem rozumieć to, co czytam i w końcu dowiedziałem się, Duch Św. mi to pokazał, nie miałem innego nauczyciela, co to znaczy na nowo narodzić się, co to znaczy zbawienie. Czytałem całą Biblię, dlatego ja radzę zawsze wszystkim, którzy dopiero, co się nawracają: czytaj Biblię jak leci, listy czytaj, jak się czyta listy, księgi historyczne, jak historię, czytaj, abyś poznał to, aby Duch Św. miał, czym do ciebie mówić, bo to jest Jego Słowo, On ciebie będzie nauczał. Jeżeli nie poznamy Biblii, to każdy wg swojego widzimisię będzie nas nauczać. Dlatego służba Słowa polega na tym u nas, że kazania są ekspozycyjne, czyli ja nauczam poprzez całą Biblię, jest wiele fragmentów, jest to taki sposób, aby samo Pismo przemawiało, nie jak ja to odbieram, nie jak mówi tradycja, ale żeby Pismo Św. przekonywało, ono burzy warownie wszelkie. Także to było moje nawrócenie, ja nie nawróciłem się wówczas do ludzi, czy do organizacji, czy do kościoła. Dalej poszedłem na teologię (Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie), aby bardziej poznawać Boga, byłem w Stanach Zjednoczonych w szkole biblijnej, teraz jestem dyrektorem Korespondencyjnego Instytutu Biblijnego byłego ICI, teraz KIB, zamierzam dalej podejmować swoją naukę, a więc jestem na studiach doktoranckich, niedługo będę chciał, jeżeli Pan da, otworzyć przewód doktorski i również chciałbym korespondencyjnie robić studia magisterskie w Stanach Zjednoczonych ICI, także plany są duże, nie wiem, czy to wszystko wyjdzie, ale jestem człowiekiem, który lubi się uczyć, a uczę się poprzez uczenie innych również, jest to najlepsza metoda; w liście do Hebrajczyków jest napisane: ze względu na czas powinniście być już nauczycielami. W moim rozwoju duchowym wielką rolę odegrał Jan Krauze, jeżeli chodzi o codzienne życie z Bogiem, moja żona nawróciła się nie ze względu na kazania jakieś, lecz ze względu na życie ojca, jego przykład. To było dla mnie zachętą, on był dla mnie autorytetem, wzorem, jest teraz dla mnie takim motorem, motywacją dla mojego życia jako pastora, mam wielką wdzięczność i szacunek do niego. Nie był to jakiś teolog, nie był to jakiś niesamowity mówca, bardzo brakuje mi go tutaj na ziemi, wiem, że się spotkamy w niebie, ale był to człowiek, który żył z Bogiem, chodził z Bogiem, jak Henoch, może dlatego Bóg go zabrał. Bóg zbiera takie kwiatki do swojego bukietu.

 MARZENIA

P.: Na koniec powiedz jeszcze: jakie masz marzenia?

K.: Hmm... Ciężko mi znaleźć coś, wiesz, bo Bóg spełnił niesamowicie wiele marzeń, które miałem. Na pewno chciałbym, żeby moja córka była taka, jak mój teść, to jest moim marzeniem, tego nie skrywam. Chciałbym, żeby była oddana Bogu, jak mój teść. To jest to, jak rozmawialiśmy o Harry Potterze, ja się lękam o nią, a wiem, że jeżeli ona pozna Chrystusa, jeżeli zobaczy tą wartość, znajdzie ten skarb, cel życia, to ja już będę wiedział, że jest w dobrych rękach. Na razie bój toczymy, modlimy się, jest moim marzeniem, żeby była silna w Panu. Marzę jeszcze o tym, żeby nabożeństwa były takie, jak spotkania modlitewne, żeby stały się tak dojrzałe, tak duchowe, tak wspaniałe, jak tutaj przeżywamy to z braćmi w poniedziałki. Marzenia... Jeżeli chodzi o wyjazdy, to, to, co chciałem zobaczyć, już widziałem; co bym chciał mieć..., nie mam takich ambicji, żeby mieć dom, żeby wyjechać na Marsa, Księżyc, nie wiem, trudno mi jest powiedzieć, nie przychodzi mi nic do głowy, ostatnio mojej żonie powiedziałem: to, co chciałem, to mam, może jestem minimalistą, ale moim marzeniem było mieć żonę i mam, marzyłem o dziecku, po latach oczekiwania i modlitw – mam roczną córeczkę – Martynkę, jestem szczęśliwy, było niemożliwe mieć mieszkanie i mamy, nie mieliśmy samochodu, mamy malutki samochodzik, ale mamy, nie marzyłem o wielkim, chodziło o to, żeby przemieszczać się, ja nie mam prawa jazdy, moja żona ma, ale to też nie jest moim marzeniem, to jest konieczność. Jeżeli mogę jeszcze powiedzieć, to chciałbym jeździć do małych zborów, które nie stać na zapraszanie różnych wykładowców, kaznodziejów. Chciałbym, żeby znalazły się takie osoby, które to by finansowały, żeby małe zbory nie miały tego brzemienia, a jednak miały wykładowców, nauczycieli Słowa Bożego, ja zaoferowałem się, ogłosiłem, że bym jeździł na takie, czy to weekendowe spotkania, czy wykłady dla małej ilości osób, dla garstki. Zwłaszcza, że ja jestem nauczycielem, który lubi dyskutować, jak widzisz, ty mi zadajesz pytania, ja słucham, rozmawiamy, taka mała grupa jest dobrą rzeczą, duże zbory na to stać, a małe..., wiem, że Bóg położył mi to na sercu, żeby tą lukę zapełnić; może dlatego te zbory się nie rozwijają. Już się dwa takie zbory zgłosiły, co jakiś czas też jeżdżę do Hamburga i do Iceho (polonijne zbory) i jeszcze jestem wykładowcą w misji studenckiej „Petra” na obozach chrześcijańskich. Tak Bóg mnie powołał do tego, moja służba jest też służbą apologetyczną, czyli obroną chrześcijaństwa, a więc prowadzę polemiki z ateistami, z różnymi religiami, nie boję się dyskusji.

P.: Ze wschodnimi religiami również, np. z buddystami?

K.: Z buddystami najciężej się rozmawia, ponieważ oni mają bardzo wysoką moralność, etykę; brałem też udział w audycjach na temat satanizmu w radio. Ja sam się nie narzucam, zawsze ktoś zadzwoni, zaprosi mnie, ja w sumie nie lubię jeździć, jestem domatorem, ale Bóg tak czyni, że wielu ludziom mogę pomóc i jestem szczęśliwy; kto chce pomocy, zawsze pomogę, jestem gotów pojechać, wyjaśnić, poświęcić czas.

P.: Dziękuję za rozmowę i życzę ci spełnienia marzeń.

fotki - styczeń 2021r.

Zbór Koinonia - znakomite wykłady pt.: "Dom Ojca":

https://www.youtube.com/playlist?list=PLgEteV8OLN2kXY30S7sDC2bj6lX0wNNUc


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz